Strony

sobota, 30 stycznia 2016

Skazani na suplementację

Rozmowa z prof. Aleksandrem Ożarowskim.

Aleksander Ożarowski (ur. 16 stycznia 1916 w Płoskirowie, zm. 21 czerwca 2011 w Warszawie) – polski farmaceuta, nestor polskiego ziołolecznictwa, naukowiec i popularyzator nauki, wykładowca polskich uczelni medycznych, pracownik naukowy Instytutu Przemysłu Farmaceutycznego w Warszawie.
- W wielu domach pigułki witaminowo-mineralne stały się nieodłącznym składnikiem każdego posiłku. Zażywają je nie tylko dzieci i osoby starsze, ale ludzie w sile wieku. Czy to potrzebne?

- Bezwzględnie. Dziś jesteśmy skazani na suplementację. Do prawidłowego funkcjonowania organizm potrzebuje codziennie nie tylko białka, węglowodanów, tłuszczów, ale również witamin i biopierwiastków. Rolę ich dostawcy spełniają właśnie owe pigułki, o które pani pyta.

- Dlaczego musimy dostarczać organizmowi te składniki w pigułkach, a nie w pożywieniu? Przecież owoce, warzywa i zboża zawierają witaminy i sole mineralne.

- Obawiam się, że gdybyśmy chcieli uzyskać niezbędne dawki witamin i biopierwiastków ze spożywanych owoców, warzyw i zbóż, musielibyśmy zjadać je w takich ilościach, że nasz przewód pokarmowy by temu nie podołał. 0 zaspokojeniu potrzeb na witaminy i biopierwiastki w sposób naturalny można by myśleć tylko wtedy, gdybyśmy mogli zjadać owoce natychmiast po ich zerwaniu, warzywa po wykopaniu z ziemi. Te kupione na targu czy w sklepie przeszły rozmaite operacje: były sortowane, przechowywane, transportowane, znów przechowywane w sklepie, często wystawione na działanie słońca. Po przyniesieniu do domu też je przechowujemy przeważnie w lodowce, obieramy, kroimy, gotujemy, a każda taka operacja niszczy pewną część witamin. I tak np. świeży zielony groszek po ugotowaniu traci 56 proc. witaminy C, jeśli był uprzednio mrożony 83 proc., a jeśli był w puszce 94 proc. Warzywa i owoce sterylizowane w słojach lub puszkach tracą 39 proc. witaminy A i 69 proc. witaminy B1.