Rozmowa z Dr Aleksandrą Niedzwiedzki.
Koalicja Zdrowia
Aleksandra Niedzwiecki jest doktorem biochemii. Współpracowała z dwoma laureatami Nagrody Nobla — prof. Geraldem Edelmanem i dr. Linusem Paulingiem. W Instytucie Linusa Paulinga objęła kierownictwo badań nad chorobami serca. Wspólnie z dr. Matthiasem Rathem rozpoczęła tam badania nad rolą substancji odżywczych w chorobach serca i układu krążenia. Obecnie jest przewodniczącą zarządu i dyrektorem badań Instytutu Medycyny Komórkowej Dr. Ratha w Kalifornii, wiceprezydentem Fundacji Zdrowia Dr. Ratha i prezesem Dr Rath Humanities Foundation. Opublikowała ponad 90 naukowych prac badawczych w renomowanych międzynarodowych czasopismach naukowych, jest współautorką rozdziałów książek naukowych i popularnonaukowych. Dr Niedzwiecki jest członkiem American College of Nutrition, zasiada w naukowym zarządzie wydawniczym „International Journal of Oncology”, jest współredaktorką magazynu „Cellular Health Communications” i innych, jak i członkiem wielu organizacji zawodowych: American Heart Association, American Medical Women’s Association, Council on Arteriosclerosis, American Academy for the Advancement of Science.
„ZNAKI
CZASU”: Zespół naukowców pod kierunkiem Pani i doktora Matthiasa Ratha dokonał
rewolucyjnego odkrycia — poznaliście mechanizmy przerzutów raka i umiecie je
kontrolować. Opracowaliście naturalny preparat hamujący metastazę. A to znaczy,
że rak został pokonany i pacjent może żyć. To godne nobla, tymczasem ani nobla,
ani nawet rozgłosu w mediach. Dlaczego?
ALEKSANDRA
NIEDZWIECKI: Szczególna waga naszych badań w dziedzinie
raka polega na tym, że skoncentrowaliśmy się na badaniach metastazy — czyli
procesu, który jest najniebezpieczniejszym stadium raka. Co więcej, nasze
badania nad kontrolą raka ukierunkowane są na biologiczną regulację tego
procesu przy pomocy naturalnych substancji. Kierunek ten okazał się właściwy i
opracowaliśmy specyficzny zestaw naturalnych składników odżywczych, który jest
skuteczny w kontroli głównych mechanizmów raka. To, że rozpad tkanki
otaczającej komórki raka jest niezbędny do migracji komórek i inwazji do innych
organów, było znane już wcześniej. Myśmy wykazali, że specyficzny zestaw
mikroelementów pozwala kontrolować ten proces w sposób naturalny. Nie ma
obecnie żadnej metody wykazującej tak skuteczne kompleksowe działanie.
Chyba nie jest to zaskoczenie, że prasa milczy. Gdyby
podobne rezultaty mogły być osiągnięte przy pomocy leku farmaceutycznego, to
sytuacja byłaby inna. Substancji naturalnych nie można opatentować i nie
gwarantują one tak ogromnych zysków jak leki. A poza tym — czy firmy
farmaceutyczne są rzeczywiście zainteresowane wyleczeniem raka? Zarabiają
krocie na lekach chemioterapeutycznych i innych, które pacjenci muszą brać, by
walczyć z dewastującym wpływem chemioterapii na organizm. Jest to
zastanawiające, że chociaż metastaza jest odpowiedzialna za śmierć 9 na 10
pacjentów chorych na raka, to zainteresowanie badaniami metastazy jest znikome.
Tylko pięć procent funduszy badawczych w raku jest dedykowane badaniom
metastazy. Pytanie: dlaczego?
Jeśli chodzi o Nagrodę Nobla, to bardzo się ona zdewaluowała.
Poza tym największą nagrodą dla każdego naukowca jest to, że wyniki badań
przynoszą korzyść ludziom.
Medycyna
naturalna, szczególnie terapie raka, bywa kojarzona z szarlatanerią. Lekarze
uważają ją za nieskuteczną i przestrzegają pacjentów. W USA nawet zabronione są
naturalne terapie raka. Dlaczego tak się dzieje?
Jest to wynik wpływu ogromnego i potężnego lobby
farmaceutycznego, które kontroluje medycynę, polityków, media i świat
finansowy. Szkoły medyczne kształcą lekarzy w dziedzinie farmakologii, a nie
roli żywienia. Młodzi lekarze nie mają dostatecznej wiedzy o tym, jak ważne są
mikroelementy dla zdrowia. Poza tym poddani są presji, by nie odbiegać od
ustalonych standardów. Spotkałam się ostatnio w USA z taką oto opinią
lekarza zapytanego, czy mikroelementy są pomocne jako dodatkowa terapia w raku:
„Nie wiem i ten temat mnie zupełnie nie interesuje”. Niestety, nie jest to
odosobniona opinia. Może też przynosi psychiczny komfort, gdyż wiedząc, jak
bardzo są pomocne naturalne metody, trudno byłoby rekomendować leki,
szczególnie te, których działanie jest kwestionowane.
Należy również przyznać, że w dziedzinie medycyny
naturalnej pojawiają się też osoby nieodpowiedzialne, promujące metody
niepoparte naukowo. Jednak wraz z rozwojem tej dziedziny zostaną one wyparte
przez naukowo udowodnione, skuteczne sposoby utrzymania zdrowia i walki z
chorobami, bazujące na naturalnych, bezpiecznych i skutecznych związkach
naturalnych.
Jakie
są naukowe dowody skuteczności naturalnego podejścia do raka?
Jest ich wiele. Nasza grupa naukowców opublikowała na ten
temat ponad 70 prac naukowych, wskazujących, że naturalny zestaw mikroelementów
jest skuteczny w kontroli głównych mechanizmów działania raka w ponad 40
różnych rodzajach komórek raka. Publikacje te są dostępne w PubMed —
głównym źródle informacji medycznej i naukowej. Wiedza ta jest akceptowana w
kręgach naukowych, jako że jesteśmy zapraszani przez redaktorów różnych książek
naukowych, by publikować nasze osiągnięcia jako rozdziały w ich książkach.
Dlaczego
ten naturalny kierunek nie jest promowany? 20 lat temu dr Rath pokazał światu,
jak pokonać choroby serca i układu krążenia, włącznie z cofaniem zmian
chorobowych — i to naturalnie! Nikt nie zakwestionował jego badań, a jednak
świat medyczny nie wdrożył tych odkryć. W leczeniu nowotworów też macie naukowe
dowody i też cisza...
Dr Rath jasno przedstawił to w wielu swoich wypowiedziach
i szeroko na łamach Fundacji Zdrowia Dr. Ratha — jest to biznes z chorób.
Naukowo udokumentowane naturalne podejście do zdrowia — skuteczne, lecz
niemożliwe do opatentowania — zagraża podstawom ekonomicznym tego biznesu.
Nawet firmy farmaceutyczne akceptują wartość substancji naturalnych w
zwalczaniu raka — obecnie jest prowadzonych ponad 100 badań klinicznych ze
związkami naturalnymi w różnych aspektach tej choroby („Journal of Clinical
Oncology” 2009, tom 27, s. 2712-2725). Oczywiście pomyślne rezultaty będą
stosowane w sposób korzystny dla biznesu, czyli — chemiczna modyfikacja
aktywnych składników, by je opatentować i mieć wyłączność ich sprzedaży za
wysoką cenę. Jednoczesne prawne zabranianie dostępu do tych samych naturalnych
związków to biznes z chorób.
Czy
medycyna rzeczywiście leczy raka? Czy jest jakiś postęp?
Jak
medycyna tworzy statystyki uleczalności nowotworów?
Wyleczenie zastąpiono „przeżyciem pięciu lat”. Średnio
tylko około 60 proc. pacjentów przeżywa pięć lat od diagnozy raka. W raku
żołądka jest to 25 proc., płuc — 17 proc., trzustki — 5 proc.
Sumy wydawane na badania nad lekami rosną i statystyki
nowotworów też. W Polsce w ciągu 15-20 najbliższych lat przewidywany jest
wzrost o 40 procent, na świecie — według raportu „Lancet Oncology” — aż o 70
procent. Dwukrotny noblista Linus Pauling, z którym zresztą Pani
współpracowała, powiedział, że większość badań nad rakiem to wielkie
oszustwo...
Tak, i sam tego doświadczył, kiedy jego protokół badań
klinicznych z witaminą C został zmodyfikowany i statystyczne wyniki
zmanipulowane, by wykazać nieskuteczność tej metody. Trudno jest również
wprowadzać zmiany metod leczenia, jeśli badania kliniczne z substancjami
naturalnymi mogą być przeprowadzane na pacjentach w terminalnym stadium raka,
gdy już wszystkie metody konwencjonalne zawiodły.
Jest
coraz więcej leków onkologicznych na rynku, ale leczenie wcale nie stało się
skuteczniejsze. Jaki jest mechanizm dopuszczania ich na rynek?
Dopuszcza się leki, które wykazują minimalne skutki
pozytywne w badaniach klinicznych na wyselekcjonowanej grupie pacjentów — gdy w
badaniach klinicznych powodują zmniejszenie guza nawet o 30 procent, tylko
przez 28 dni i tylko u połowy pacjentów. Jednak każdy pacjent myśli: o, to jest
lek, który był testowany i jest skuteczny.
Dlaczego
wciąż stosuje się chemioterapię, skoro wykazano jej skuteczność na poziomie
zaledwie dwóch procent? Do tego jest wysoce toksyczna, szalenie droga i ma
fatalne skutki uboczne.
Przynosi ogromny profit, a do tego generuje nowe choroby
(działania uboczne leków), które potrzebują nowych leków. Jest to spirala zysku
— leki przepisywane na leczenie jednej choroby generują nowe, które zwiększają
zapotrzebowanie na nowe leki i procedury medyczne. Toksyczność chemioterapii
uruchamia całą gamę chorób ubocznych, które leczone są wieloma środkami
farmaceutycznymi i intensywnymi terapiami. Mówię o środkach przeciwbólowych
łącznie z morfiną, sterydach i innych lekach przeciwzapalnych, antybiotykach,
antydepresantach, transfuzjach krwi itd. Chemioterapia też generuje zmiany
nowotworowe w komórkach, powodując rozwój nowych rodzajów raka. O tej epidemii
i biznesie z chemioterapii piszemy szczegółowo na stronie www.chemo-facts.com.
Co
naprawdę trafia do krwi pacjenta poddanego chemioterapii?
Najbardziej toksyczne związki chemiczne znane
człowiekowi. Pierwszy specyfik stosowany w chemioterapii był pochodną gazu
musztardowego, związku używanego podczas I wojny światowej jako broń chemiczna!
Ciekłe pochodne tego śmiercionośnego gazu są do dzisiaj stosowane w leczeniu
pacjentów chorych na raka: mechloroetamina, cyklofosfamid, chlorambucyl,
ifosfamid. Istnieje także kilka innych grup wysoce toksycznych substancji
aplikowanych pacjentom. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych związków jest to,
że powodują one uszkodzenia DNA, w cząsteczkach dziedziczenia w jądrze
komórkowym, oraz wpływają na inne podstawowe procesy biologiczne zachodzące w
komórkach naszego ciała. W chemioterapii niszczone są wszystkie komórki w ciele
pacjenta, też te zdrowe, stąd podejście to przypomina stosowanie broni masowego
rażenia. Nawet pracownikom służby zdrowia mającym kontakt z lekami stosowanymi
w chemioterapii przypomina się w zasadach BHP o ryzyku uszkodzenia DNA, wad
wrodzonych u dzieci, rozwoju nowych nowotworów, uszkodzenia organów. Osoby te
muszą nosić specjalne rękawice, okulary i fartuchy ochronne. Wyjątkowo narażeni
na utratę zdrowia są członkowie rodziny pacjenta, opiekunowie i wszyscy, którzy
mają z nim kontakt.
Dlaczego
pacjenci dobrowolnie poddają się tak toksycznym procedurom i nie szukają innych
rozwiązań? Z powodu niewiedzy? Z wiary w medycynę lekową?
To wojna psychologiczna. Pacjent, który kojarzy diagnozę
raka z najgorszym — ze śmiercią, automatycznie popada w stan strachu i
rozpaczy. To z kolei sprawia, że staje się podatny na każdego rodzaju terapię —
nawet gdy samo leczenie jest potencjalnie śmiertelne — o ile tylko oddali ona,
choćby na krótki czas, perspektywę śmierci. Dopóki rak będzie traktowany jak
wyrok śmierci, biznes inwestycyjny chemioterapii będzie kwitł. Jeszcze bardziej
ponury jest fakt, że chemioterapia nie jest w stanie przedłużyć życia pacjentów
cierpiących na pewne rodzaje nowotworów, np. raka prostaty, skóry (czerniaka),
pęcherza moczowego, nerek, trzustki.
Są chyba granice absurdu. Leki na nowotwory powodują
nowotwory. Ba, według amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia ponad 40
proc. wszystkich preparatów farmaceutycznych jest potencjalnie rakotwórczych!
Z raportów wynika, że 87 procent leków nowotworowych może
powodować rozwój raka, rakotwórcze skutki uboczne może mieć 50 procent
antybiotyków, składniki potencjalnie rakotwórcze zawiera 60 procent leków
przepisywanych pacjentom chorym na depresję i cierpiącym na zaburzenia
mentalne, prawie wszystkie immunosupresanty wspomagają rozwój raka. Wiele
innych leków, jak te stosowane przy alergiach, jest zaliczanych do
rakotwórczych. Źródłem tej patologii jest syntetyczne pochodzenie składników tworzonych
drogą chemiczną, a nie ekstrahowanych z naturalnych substancji. Ludzki organizm
nie rozpoznaje ich i nie potrafi ich skutecznie neutralizować i eliminować.
Większość tych leków uszkadza DNA komórek, tym samym zapoczątkowując procesy
nowotworowe.
Parę lat po wprowadzeniu leków na obniżenie cholesterolu
— statyn — ukazała się publikacja w „Journalof the American Medical
Association” z 2006 roku wskazująca, że wszystkie leki z tej grupy są
rakotwórcze. Badania te były prowadzone na zwierzętach. Badania sponsorowane
przez ich producentów starały się to zdementować. Ostatnio nawet zaczyna się
promować statyny do prewencji raka, pomimo wielu badań klinicznych przeczących
temu.
Czy
leki estrogenowe to też przykład „synergii marketingowej”?
Leki estrogenowe oferowane są milionom młodych kobiet w
formie hormonalnych środków antykoncepcyjnych, a kobietom dojrzałym — w formie
hormonalnej terapii zastępczej jako zapobiegającej osteoporozie i objawom
menopauzy. Od 1941 roku jest wiadomo, że estrogen zwiększa ryzyko rozwoju raka.
Pobudza m.in. działanie enzymów trawiących kolagen, które wspomagają wzrost i
rozwój komórek rakowych. Długookresowe przyjmowanie takich leków zwiększa
ryzyko form raka zależnych od estrogenów: piersi, macicy, szyjki macicy,
jajników. Potwierdziły to badania Narodowego Instytutu Zdrowia w USA (NIH) na
ponad 16 tys. kobiet biorących estrogenową terapię zastępczą. W tej mierze
rynek leków estrogenowych napędza rynek leków przeciwnowotworowych.
Jak
udało się przemysłowi farmaceutycznemu zmonopolizować biznes raka?
Ogromna potęga finansowa i
ogromne lobby. To największy i najbardziej dochodowy biznes inwestycyjny na
świecie. A spośród wszystkich sprzedawanych leków farmaceutycznych leki
onkologiczne są tymi, których sprzedaż przynosi największe zyski. Np. zysk ze
sprzedaży tych leków za sam 2010 rok wyniósł aż 56 miliardów dolarów!
Lekceważenie naturalnych terapii nie tylko uderza w nasze
zdrowie, ale i w budżety państw. Jak wygląda biznes raka w Polsce?
Leki stanowią 27 procent
budżetu służby zdrowia. Szczególnie wysoki jest wzrost wydatków na leki
onkologiczne — 49 procent i krwiotwórcze — 21 procent, z których wiele stosuje
się właśnie u chorych na raka. Zapotrzebowanie na leki onkologiczne w ciągu
sześciu lat — od 2006 do 2010 roku — wzrosło na świecie o 232 proc.
Czasem się słyszy, że wręcz brakuje chemioterapeutyków. O
co tu chodzi?
Jak zwykle chodzi o zyski.
Leki o wygasłych patentach są tańsze i nie przynoszą zysków, więc albo się je
minimalnie modyfikuje — podnosząc ogromnie cenę — lub płaci firmom produkującym
te leki o wygasłych patentach, by zaniechały ich produkcji na jakiś czas. Na
przykład koszt paclitaxelu to 312 dolarów, podczas gdy podobny, ale patentowy
lek abraxane kosztuje 5824 dolarów za dawkę; doxorubicin to 120 dolarów za jedną
dawkę, ale liposomalny doxorubicin to już 5789 dolarów — a zmodyfikowano tu
tylko sposób przenikania leku do komórki.
„International Herald Tribune” z marca 2003 roku
zacytowała wypowiedź dyrektora koncernu farmaceutycznego wprowadzającego nowy
lek na rynek: „Pierwsza tragedia — to jeżeli lek spowoduje śmierć. Druga
tragedia — to jeżeli uzdrowi ludzi. Prawdziwie dobre leki to są te, które muszą
być wciąż używane i to przez długi, długi czas”. Nawet tego się nie ukrywa...
To jest przemysł
inwestycyjny napędzany zyskami udziałowców. Wyleczenie chorób to cel
drugoplanowy. Rynkiem zbytu dla tego przemysłu jest nasze ciało, ale nie wtedy,
kiedy jesteśmy zdrowi, tylko wtedy, kiedy jesteśmy chorzy. Dlatego około 80
procent leków działa nie na przyczyny chorób, ale na symptomy. Jak długo ludzie
i pacjenci będą tolerować taki stan rzeczy i działanie przeciwko ich własnym
interesom, tak długo będzie ten stan kontynuowany. Edukacja w dziedzinie
zdrowia jest kluczem do zmian.
Piszecie w książce Zwycięstwo nad rakiem — Pani i dr Rath
— że aby zrozumieć skutki działania biznesu z chorób, trzeba przeanalizować
historię przemysłu chemiczno-farmaceutycznego związanego z obiema wojnami
światowymi.
Niesławny IG Farben — kartel
farmaceutyczno-chemiczny — to przykład udziału biznesu w nieetycznej, a nawet
zbrodniczej działalności. Został on rozwiązany i aż 24 dyrektorów IG Farben
stanęło przed Trybunałem Norymberskim. Kilku z nich skazano za zbrodnie
przeciwko ludzkości. Wśród nich był Fritz Ter Meer, dyrektor jednej z firm,
członek zarządu IG Farben, członek partii nazistowskiej i Ministerstwa Wojny
III Rzeszy. Proszę sobie wyobrazić, że szef największej firmy farmaceutycznej,
lider przemysłu, który się przedstawia jako służący ludzkości, został skazany
za zbrodnie przeciw ludzkości.
Ale chyba jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że
zbrodniarz wojenny, skazany przez Trybunał, po wyjściu na wolność został
w roku 1956... prezesem tej samej firmy farmaceutycznej!
Nie tylko on jeden, historia
wskazuje, że wielu aktywnych działaczy firm w ramach IG Farben powróciło
na kierownicze stanowiska w swoich macierzystych firmach. Nasze podręczniki
historii informują, że śmiertelne w skutkach eksperymenty medyczne w obozach
koncentracyjnych były przeprowadzane przez psychopatów. Ale dokumenty Trybunału
Norymberskiego ukazują odmienny obraz. Większość eksperymentów nie stanowiła
pojedynczych „doświadczeń”, lecz była częścią badań na ludziach na dużą skalę.
Lekarzami przeprowadzającymi te eksperymenty nie byli wyłącznie członkowie SS,
lecz także profesjonalni badacze leków farmaceutycznych, czasem nawet lekarze
bezpośrednio zatrudnieni i opłacani przez niemieckie firmy farmaceutyczne. Leki
były dostarczane z tych firm bezpośrednio do obozów, a wyniki często
śmiertelnych w skutkach eksperymentów raportowane były bezpośrednio do zarządów
tych koncernów. Zastanawiające jest, ile wysiłku włożono w to, by te fakty były
pogrzebane przez ponad pół wieku. Wszystkie te informacje i dokumenty dostępne
są obecnie online pod adresem: www.profit-over-life.org.
W tym samym 1956 roku powołano Komisję Europejską.
Łączycie ją z polityką firm farmaceutycznych. Dlaczego?
Pierwszym przewodniczącym
Komisji Europejskiej został Walter Hallstein, nazistowski prawnik, mianowany
później głównym architektem brukselskiej Unii Europejskiej. Przez następnych 10
lat, kierując administracją składającą się z kilku tysięcy biurokratów,
realizował plan utworzenia „centralnego biura kartelu”, operującego poza
jakąkolwiek demokratyczną kontrolą. O ile członkowie Parlamentu Unii
Europejskiej są wybierani w wyborach powszechnych przez 500 milionów
Europejczyków, o tyle Komisja Europejska działa z nadania. Ma do swej
dyspozycji 54 tys. zawodowych technokratów i urzędników działających w ramach brukselskiej
UE bez żadnych demokratycznych wyborów. Na każdego wybranego członka Parlamentu
przypada 80 biurokratów Komisji trzymających ich pod kontrolą, reprezentujących
interesy korporacji. Jednym z kluczowych celów Komisji była protekcja
wielomiliardowych rynków zbytu na leki farmaceutyczne poprzez zdelegalizowanie
naturalnych metod kontroli zdrowia.
Polityczna ochrona patentów?
Do swojej dyspozycji Komisja
ma różne ciała. Jedna z nich to Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności
(EFSA). Ustanawia on restrykcje dla naturalnych terapii pod pretekstem tzw.
regulacji. Jak EFSA reguluje żywność? Na przykład dyrektywa suplementów diety z
2002 roku wprowadza restrykcje w dopuszczaniu składników naturalnych i
ogranicza ich dawki w suplementach diety. By ukryć właściwe cele tych
przepisów, utrzymuje się, że maksymalne dawki składników ustalane są w oparciu
o metody naukowe w procesie tzw. naukowej ewaluacji ryzyka. Tymczasem większość
tych proponowanych metod jest bezpodstawna lub całkowicie nienaukowa. Dowodzą
tego m.in. statystyki w USA, gdzie suplementy nie są regulowane i są stosowane
przez 68 procent społeczeństwa. Według „Annual Report Clinical Toxicology”
2008, 46, 927-1057, z powodu stosowania leków zanotowano w tym jednym roku
prawie 50 tys. zgonów — w roku 2010 to już ponad 82 tys. zgonów — a
życie blisko 320 tys. osób było zagrożone. Ile osób zmarło w tym czasie z
powodu stosowania suplementów? Zero. To jest problem i o tym trzeba mówić, a
nie o tym, że witaminy są niebezpieczne.
Inny przykład to dyrektywa
produktów tradycyjnych ziół medycznych z 2004 roku. Wymaga ona, by wszystkie
produkty zielarskie przechodziły bardzo kosztowne procedury rejestracji.
Oczywiście mniejsze firmy nie są w stanie tych rejestracji przeprowadzić. Zioła
bez licencji będą zabronione i usunięte z rynku. A przecież są to te same
związki, które były legalnie dostępne w Europie od dziesięcioleci, nie
powodując żadnych niepożądanych skutków dla zdrowia całych populacji. A co
firmy farmaceutyczne robią w tym czasie? Pracują nad wyizolowaniem substancji
aktywnych z tych ziół i ich chemiczną modyfikacją, aby mieć na nie wyłączność
patentową. W ten sposób zastępowane są skuteczne, bezpieczne i niedrogie metody
ochrony zdrowia przez kosztowne, bo patentowane, i niebezpieczne leki chemiczne
o skutkach ubocznych.
Kolejna regulacja — z 2006
roku dotycząca związku pomiędzy zdrowiem a pożywieniem — zabrania wszelkich
sugestii lub powiązań między pożywieniem lub jego składnikami a specyficznymi
korzyściami dla zdrowia, nawet jeśli istnieją naukowe dowody na taki związek.
Stwierdzenia, że np. płatki owsiane pomagają obniżyć cholesterol, muszą być
autoryzowane przez Komisję Europejską.
Ile razy przemysł farmaceutyczny pozywał Was do sądu?
Chyba żadne odkrycie w dziedzinie naturalnej terapii raka nie było tak
zwalczane jak Wasze.
Niezliczone razy —
dokumentacja tych procesów zajmuje wszystkie półki w dużym pokoju u naszych
adwokatów. Większość to personalne ataki na doktora Ratha, przez które opozycja
stara się go zniszczyć i zmusić do milczenia. Za każdym razem dowody, jakie
przedstawiliśmy, i fakty obroniły nas.
Jakie są ekonomiczne i polityczne konsekwencje epidemii
raka?
Według Światowego Forum
Ekonomicznego z 2011 roku roczny koszt raka i innych nieinfekcyjnych chorób
osiągnie w 2030 roku 47 bilionów dolarów. To trzykrotna wartość produktu
krajowego brutto całej Unii Europejskiej. Bogactwa niektórych firm są trudne do
wyobrażenia — na przykład firma Pfizer może kupić Polskę.
Polityczne konsekwencje przy
nakręcaniu spirali kosztów to ruina gospodarcza państw prowadząca do
międzynarodowego kryzysu gospodarczego, a w konsekwencji politycznej dyktatury
UE. Grecja to dopiero początek. Inne kraje czekają w kolejce: Irlandia, Włochy,
Portugalia, Hiszpania. Wysysanie gospodarek trwa. Ameryka też przeżywa kryzys.
Barak Obama zrozumiał, że najlepszym sposobem, by zmniejszyć deficyt, jest
zmniejszenie kosztów opieki zdrowotnej, o czym powiedział w marcu 2009 roku.
Kluczem do niezależności ekonomicznej społeczeństw jest koniec biznesu z
chorób.
O ile można by zmniejszyć koszty opieki zdrowotnej
państw, gdyby zamiast drogich opatentowanych leków refundować naturalne
terapie?
Można i to znacznie. Kilka
lat temu renomowana na skalę międzynarodową grupa konsultacyjno-badawcza w
zakresie narodowej polityki i usług w dziedzinie zdrowia — The Lewin Group z
Wielkiej Brytanii — ogłosiła wyniki badań w tej dziedzinie. Wykazały one między
innymi, że w USA przez suplementację wapnia i witaminy D u seniorów można by
zapobiec około 776 tys. hospitalizacji z powodu złamań stawu biodrowego, co
równałoby się oszczędnościom ponad 16 miliardów dolarów w skali pięciu lat.
Podobnie oszczędności związane z braniem 400 mcg kwasu foliowego przez kobiety
w okresie rozrodczym wyniosłyby około 334 milionów dolarów już w pierwszym roku
ich stosowania. Suplementacja kwasów omega-3 przez osoby starsze prowadziłaby
do zaoszczędzenia około 43 miliardów poprzez zmniejszenie ryzyka zawałów
serca i związanych z tym kosztów. Są to duże sumy, które mogą być przekazane w
budżecie państw na poprawę rynku pracy, edukacji i wiele potrzebnych celów.
Stosowanie naturalnych terapii prowadzi również do znacznego zmniejszenia
nowych chorób i hospitalizacji wynikających z działań ubocznych leków
przepisywanych na receptę. Jest to po chorobach serca, raku i udarach mózgu
czwarta przyczyna śmierci. Tej przyczynie możemy w znacznym stopniu zapobiec,
jeśli jesteśmy tego faktu świadomi i zaczniemy działać, by to zmienić. Ten
problem dotyka nas wszystkich, niezależnie od zajmowanego stanowiska, wieku i
stanu majątkowego, dotyczy każdego podchodzącego z receptą do okienka w
aptece.
Walter Last, jeden z naukowców, zwolennik naturalnych
terapii, proponuje, by zakazać finansowania przez firmy farmaceutyczne
szkolnictwa medycznego oraz stosowania marketingu i reklamy ukierunkowanej na
pacjentów i lekarzy. Przy takiej polityce traci przecież autorytet lekarza.
Świadome tego środowisko
medyczne zaczyna protestować. Dr Catherine de Angelis, która była przez wiele
lat redaktorem naczelnym najbardziej znanego pisma medycznego — „Journal of the
American Medical Association”, napisała: „Wpływy, jakie firmy produkujące leki,
te bazujące na zyskach, mają na każdy aspekt medycyny, są tak przejrzyste, że
trzeba być głuchym, ślepym lub głupim, by tego nie widzieć”. Pod presją
zrezygnowała z tego stanowiska w 2011 roku, ale w dalszym ciągu pracuje w John
Hopkins School of Public Health. Również była redaktorka naczelna „New England
Journal of Medicine”, a obecnie wykładowca na Uniwersytecie Harvarda — dr
Marcia Angel jest znana z ostrej krytyki działania przemysłu farmaceutycznego.
Przedstawiła ją w znanej książce Prawda o firmach farmaceutycznych — jak nas
oszukują i jak możemy temu przeciwdziałać, jak i w wielu innych publikacjach i
wypowiedziach. Jak widać, ten ruch sprzeciwu istnieje, i to również wśród
prominentów medycyny.
Profesor Zygmunt Baumann powiedział, że wojna z kłamstwem
jest nie do wygrania, a jako socjolog obserwuje zanik społecznych mechanizmów
dochodzenia do prawdy. Czy wierzy Pani w to, że uda się przekonać społeczeństwa
i rządy do naturalnych terapii?
To wszystko zależy od ludzi.
My kontynuujemy nasze działania i szerzymy informacje i edukację. Strona
organizacji World Health Alphabetization: www.wha-www.org stanowi otwarte
źródło internetowe, dzięki któremu każdy może wziąć udział w zdrowotnym kursie
edukacyjnym online. W języku polskim takie kursy są dostępne na stronie
Koalicji Doktora Ratha w Obronie Zdrowia: www.dr-rath-koalicja.pl. Udostępnimy
równiez w języku polskim nowy program interakcyjny BodyXQ — w internecie:
www.bodyxq.com oraz jako aplikacje na iPada czy iPhone’a. Pozwala on w
trójmiarowym formacie zajrzeć w głąb naszego serca, zobaczyć, jak naturalne
składniki odżywcze pomagają w jego funkcjach, np. normalizacji ciśnienia krwi,
czy też w kontroli rozwoju raka. Nasza książka Zwycięstwo nad rakiem jest
impulsem i motywacją do tego, aby teraz ludzkość skorzystała z szansy
realizacji prawa do życia w świecie bez raka. Gdyby nie było odważnych ludzi,
Ziemia byłaby wciąż płaska i mur berliński stałby nadal.
Rozmawiała Katarzyna
Lewkowicz-Siejka
[Określenie mikroelementy dr
Niedzwiecki stosuje w szerszym znaczeniu, niż przyjęto w Polsce. Rozumie przez
to wszystkie substancje, których nasz organizm potrzebuje w mniejszych
ilościach: witaminy, minerały, pierwiastki śladowe, aminokwasy, polifenole i
inne substancje roślinne. Za makroelementy uznaje się w tym kontekście
węglowodany, białka i tłuszcze].
[Artykuł pochodzi z
miesięcznika „Znaki Czasu” 2/2013].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz