Dlaczego
wciąż stosuje się chemioterapię, skoro wykazano jej skuteczność
na poziomie zaledwie dwóch procent? Do tego jest wysoce toksyczna,
szalenie droga i ma fatalne skutki uboczne. Leki nowotworowe powodują
rozwój raka — wywiad z dr ALEKSANDRĄ NIEDZWIECKI z Instytutu
Medycyny Komórkowej w Kalifornii o firmach farmaceutycznych,
chemioterapii, dyskredytowaniu naturalnych leków i drenażu
budżetów.
Aleksandra
Niedzwiecki jest doktorem biochemii. Współpracowała z dwoma
laureatami Nagrody Nobla — prof. Geraldem Edelmanem i dr. Linusem
Paulingiem. W Instytucie Linusa Paulinga objęła kierownictwo badań
nad chorobami serca. Wspólnie z dr. Matthiasem Rathem rozpoczęła
tam badania nad rolą substancji odżywczych w chorobach serca i
układu krążenia. Obecnie jest przewodniczącą zarządu i
dyrektorem badań Instytutu Medycyny Komórkowej Dr. Ratha w
Kalifornii, wiceprezydentem Fundacji Zdrowia Dr. Ratha i prezesem Dr
Rath Humanities Foundation. Opublikowała ponad 90 naukowych prac
badawczych w renomowanych międzynarodowych czasopismach naukowych,
jest współautorką rozdziałów książek naukowych i
popularnonaukowych. Dr Niedzwiecki jest członkiem American College
of Nutrition, zasiada w naukowym zarządzie wydawniczym
„International Journal of Oncology", jest współredaktorką
magazynu „Cellular Health Communications" i innych, jak i
członkiem wielu organizacji zawodowych: American Heart Association,
American Medical Women's Association, Council on Arteriosclerosis,
American Academy for the Advanceme nt of Science.
„ZNAKI
CZASU": Zespół naukowców pod kierunkiem Pani i doktora
Matthiasa Ratha dokonał rewolucyjnego odkrycia - poznaliście
mechanizmy przerzutów raka i umiecie je kontrolować. Opracowaliście
naturalny preparat hamujący metastazę. A to znaczy, że rak został
pokonany i pacjent może żyć. To godne nobla, tymczasem ani nobla,
ani nawet rozgłosu w mediach. Dlaczego?
ALEKSANDRA
NIEDZWIECKI: Szczególna
waga naszych badań w dziedzinie raka polega na tym, że
skoncentrowaliśmy
się na badaniach metastazy - czyli procesu, który jest
najniebezpieczniejszym stadium raka. Co więcej, nasze badania nad
kontrolą raka ukierunkowane są na biologiczną regulację tego
procesu przy pomocy naturalnych substancji. Kierunek ten okazał się
właściwy i opracowaliśmy specyficzny zestaw naturalnych składników
odżywczych, który jest skuteczny w
kontroli głównych mechanizmów raka. To, że rozpad tkanki
otaczającej komórki raka jest niezbędny do migracji komórek i
inwazji do innych organów, było znane już wcześniej. Myśmy
wykazali, że specyficzny zestaw mikroelementów* pozwala kontrolować
ten proces w sposób naturalny. Nie ma obecnie żadnej metody
wykazującej tak skuteczne kompleksowe działanie.
Chyba
nie jest to zaskoczenie, że prasa milczy. Gdyby podobne rezultaty
mogły być osiągnięte przy pomocy leku farmaceutycznego, to
sytuacja byłaby inna. Substancji naturalnych nie można opatentować
i nie gwarantują one tak ogromnych zysków jak leki. A poza tym -
czy
firmy farmaceutyczne są rzeczywiście zainteresowane wyleczeniem
raka? Zarabiają
krocie na lekach chemioterapeutycznych i innych, które pacjenci
muszą brać, by walczyć z dewastującym wpływem chemioterapii na
organizm. Jest to zastanawiające, że chociaż
metastaza jest odpowiedzialna za śmierć 9 na 10 pacjentów chorych
na raka, to zainteresowanie badaniami metastazy jest znikome. Tylko
pięć procent funduszy badawczych w raku jest dedykowane badaniom
metastazy. Pytanie:
dlaczego?
Jeśli
chodzi o Nagrodę Nobla, to bardzo się ona zdewaluowała. Poza tym
największą nagrodą dla każdego naukowca jest to, że wyniki badań
przynoszą korzyść ludziom.
Medycyna
naturalna, szczególnie terapie raka, bywa kojarzona z szarlatanerią.
Lekarze uważają ją za nieskuteczną i przestrzegają pacjentów. W
USA nawet zabronione są naturalne terapie raka. Dlaczego tak się
dzieje?
-
Jest to wynik wpływu ogromnego i potężnego lobby farmaceutycznego,
które kontroluje medycynę, polityków, media i świat finansowy.
Szkoły medyczne kształcą lekarzy w dziedzinie farmakologii, a nie
roli żywienia. Młodzi lekarze nie mają dostatecznej wiedzy o tym,
jak ważne są mikroelementy dla zdrowia. Poza tym poddani są
presji, by nie odbiegać od ustalonych standardów. Spotkałam się
ostatnio w USA z taką oto opinią lekarza zapytanego, czy
mikroelementy są pomocne jako dodatkowa terapia w raku: „Nie wiem
i ten temat mnie zupełnie nie interesuje". Niestety, nie jest
to odosobniona opinia. Może też przynosi psychiczny komfort, gdyż
wiedząc, jak bardzo są pomocne naturalne metody, trudno byłoby
rekomendować leki, szczególnie te, których działanie jest
kwestionowane. Należy również przyznać, że w dziedzinie medycyny
naturalnej pojawiają się też osoby nieodpowiedzialne, promujące
metody niepoparte naukowo. Jednak wraz z rozwojem tej dziedziny
zostaną one wyparte przez naukowo udowodnione, skuteczne sposoby
utrzymania zdrowia i walki z chorobami, bazujące na naturalnych,
bezpiecznych i skutecznych związkach naturalnych.
Jakie
są naukowe dowody skuteczności naturalnego podejścia do raka?
-
Jest ich wiele. Nasza grupa naukowców opublikowała na ten temat
ponad 70 prac naukowych, wskazujących, że naturalny zestaw
mikroelementów jest skuteczny w kontroli głównych mechanizmów
działania raka w ponad 40 różnych rodzajach komórek raka.
Publikacje te są dostępne w PubMed - głównym źródle informacji
medycznej i naukowej. Wiedza ta jest akceptowana w kręgach
naukowych, jako że jesteśmy zapraszani przez redaktorów różnych
książek naukowych, by publikować nasze osiągnięcia jako
rozdziały w ich książkach.
Dlaczego
ten naturalny kierunek nie jest promowany? 20 lat temu dr Rath
pokazał światu, jak pokonać choroby serca i układu krążenia,
włącznie z cofaniem zmian chorobowych — i to naturalnie! Nikt nie
zakwestionował jego badań, a jednak świat medyczny nie wdrożył
tych odkryć. W leczeniu nowotworów też macie naukowe dowody i też
cisza
-
Dr Rath jasno przedstawił to w wielu swoich wypowiedziach i szeroko
na łamach Fundacji
Zdrowia Dr. Ratha -
jest to biznes z chorób. Naukowo udokumentowane naturalne podejście
do zdrowia - skuteczne, lecz niemożliwe do opatentowania - zagraża
podstawom ekonomicznym tego biznesu. Nawet firmy farmaceutyczne
akceptują wartość substancji naturalnych w zwalczaniu raka -
obecnie jest prowadzonych ponad 100 badań klinicznych ze związkami
naturalnymi w różnych aspektach tej choroby („Journal of Clinical
Oncology" 2009, tom 27, s. 2712- 2725). Oczywiście pomyślne
rezultaty będą stosowane w sposób korzystny dla biznesu, czyli -
chemiczna modyfikacja aktywnych składników, by je opatentować i
mieć wyłączność ich sprzedaży za wysoką cenę. Jednoczesne
prawne zabranianie dostępu do tych samych naturalnych związków to
biznes z chorób.
Czy
medycyna rzeczywiście leczy raka? Czy jest jakiś postęp?
-
Niestety nie jest on realny, a właściwie postęp jest głównie w
promowaniu i triumfalnym ogłaszaniu, że mamy nowy lek, który jest
skuteczny w raku. Jednak potem zapada cisza, gdyż po jego
wprowadzeniu okazuje się, że skuteczność jest niższa od
oczekiwanej lub też żadna. Ale reklama pozwala ściągać nowe
fundusze na dalsze badania, które idą w zasadzie w jednym kierunku:
niszczenia komórek raka bronią chemiczną. Czas, by zaakceptować
fakt, że rak pozostaje w dalszym ciągu drugą przyczyną śmierci i
diagnoza raka stale rośnie. Nie można spodziewać się innych
rezultatów, robiąc wciąż to samo. Jeśli chodzi o stosowanie
chemioterapii jako udowodnionej i skutecznej metody leczenia, to
statystyki mówią inaczej. Przegląd skuteczności chemioterapii w
22 rodzajach raka wykazał, że zwiększa ona szanse na pięcioletnie
przeżycie tylko o 2,1 procent i w wielu rodzajach raka nie ma żadnej
korzyści. Badanie to opublikowane zostało w „Clinical Oncology"
2004, tom 16, s. 549-560. Niestety ta informacja nie trafia do
pacjentów, a raczej poddawani są oni presji psychicznej, by tę
metodę zaakceptować. Niewiele osób z diagnozą tej choroby ma siłę
i wiedzę, by się temu przeciwstawić.
Jak
medycyna tworzy statystyki uleczalności nowotworów?
-
Wyleczenie zastąpiono „przeżyciem pięciu lat". Średnio
tylko około 60% pacjentów przeżywa pięć lat od diagnozy raka. W
raku żołądka jest to 25%, płuc - 17%, trzustki - 5%.
Sumy
wydawane na badania nad lekami rosną i statystyki nowotworów też.
W Polsce w ciągu 15-20 najbliższych lat przewidywany jest wzrost o
40%, na świecie - według raportu „Lancet Oncology" - aż o
70%. Dwukrotny noblista Linus Pauling, z którym zresztą Pani
współpracowała, powiedział, że większość badań nad rakiem to
wielkie oszustwo...
-
Tak, i sam tego doświadczył, kiedy jego
protokół badań klinicznych z witaminą C został zmodyfikowany i
statystyczne wyniki zmanipulowane, by wykazać nieskuteczność tej
metody. Trudno jest również wprowadzać zmiany metod
leczenia, jeśli badania kliniczne z substancjami naturalnymi mogą
być przeprowadzane na pacjentach w terminalnym stadium raka, gdy już
wszystkie metody konwencjonalne zawiodły.
Jest
coraz więcej leków onkologicznych na rynku, ale leczenie wcale nie
stało się skuteczniejsze. Jaki jest mechanizm dopuszczania ich na
rynek?
-
Dopuszcza się leki, które wykazują minimalne skutki pozytywne w
badaniach klinicznych na wyselekcjonowanej grupie pacjentów — gdy
w badaniach klinicznych powodują zmniejszenie guza nawet o 30%,
tylko przez 28 dni i tylko u połowy pacjentów. Jednak każdy
pacjent myśli: o, to jest lek, który był testowany i jest
skuteczny.
Dlaczego
wciąż stosuje się chemioterapię
skoro
wykazano jej skuteczność
na poziomie zaledwie dwóch procent?
Do tego jest wysoce toksyczna, szalenie droga i ma fatalne skutki
uboczne.
-
Przynosi ogromny profit, a do tego generuje nowe choroby (działania
uboczne leków), które potrzebują nowych leków. Jest to spirala
zysku — leki przepisywane na leczenie jednej choroby generują
nowe, które zwiększają zapotrzebowanie na nowe leki i procedury
medyczne. Toksyczność chemioterapii uruchamia całą gamę chorób
ubocznych, które leczone są wieloma środkami farmaceutycznymi i
intensywnymi terapiami. Mówię o środkach przeciwbólowych łącznie
z morfiną, sterydach i innych lekach przeciwzapalnych,
antybiotykach, antydepresantach, transfuzjach krwi itd. Chemioterapia
też generuje zmiany nowotworowe w komórkach, powodując rozwój
nowych rodzajów raka. O tej epidemii i biznesie z chemioterapii
piszemy szczegółowo na stronie
Co
naprawdę trafia do krwi pacjenta poddanego chemioterapii?
-
Najbardziej toksyczne związki chemiczne znane człowiekowi. Pierwszy
specyfik stosowany w chemioterapii był pochodną gazu musztardowego,
związku używanego podczas I wojny światowej jako broń chemiczna!
Ciekłe pochodne tego śmiercionośnego gazu są do dzisiaj stosowane
w leczeniu pacjentów chorych na raka: mechloroetamina,
cyklofosfamid, chlorambucyl, ifosfamid. Istnieje także kilka innych
grup wysoce toksycznych substancji aplikowanych pacjentom. Wspólnym
mianownikiem wszystkich tych związków jest to, że powodują one
uszkodzenia DNA, w cząsteczkach dziedziczenia w jądrze komórkowym,
oraz wpływają na inne podstawowe procesy biologiczne zachodzące w
komórkach naszego ciała. W chemioterapii niszczone są wszystkie
komórki w ciele pacjenta, też te zdrowe, stąd podejście to
przypomina stosowanie broni masowego rażenia. Nawet pracownikom
służby zdrowia mającym kontakt z lekami stosowanymi w
chemioterapii przypomina się w zasadach BHP o ryzyku uszkodzenia
DNA, wad wrodzonych u dzieci, rozwoju nowych nowotworów, uszkodzenia
organów. Osoby te muszą nosić specjalne rękawice, okulary i
fartuchy ochronne. Wyjątkowo narażeni na utratę zdrowia są
członkowie rodziny pacjenta, opiekunowie i wszyscy, którzy mają z
nim kontakt.
Dlaczego
pacjenci dobrowolnie poddają się tak toksycznym procedurom i nie
szukają innych rozwiązań? Z powodu niewiedzy? Z wiary w medycynę
lekową?
-
To wojna psychologiczna. Pacjent, który kojarzy diagnozę raka z
najgorszym — ze śmiercią, automatycznie popada w stan strachu i
rozpaczy. To z kolei sprawia, że staje się podatny na każdego
rodzaju terapię — nawet gdy samo leczenie jest potencjalnie
śmiertelne — o ile tylko oddali ona, choćby na krótki czas,
perspektywę śmierci. Dopóki rak będzie traktowany jak wyrok
śmierci, biznes inwestycyjny chemioterapii będzie kwitł. Jeszcze
bardziej ponury jest fakt, że chemioterapia nie jest w stanie
przedłużyć życia pacjentów cierpiących na pewne rodzaje
nowotworów, np. raka prostaty, skóry (czerniaka), pęcherza
moczowego, nerek, trzustki.
Są
chyba granice absurdu. Leki na nowotwory powodują nowotwory. Ba,
według amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia ponad 40%
wszystkich preparatów farmaceutycznych jest potencjalnie
rakotwórczych!
-
Z
raportów wynika, że 87% leków nowotworowych może powodować
rozwój raka, rakotwórcze skutki uboczne może mieć 50%
antybiotyków, składniki potencjalnie rakotwórcze zawiera 60% leków
przepisywanych pacjentom chorym na depresję i cierpiącym na
zaburzenia mentalne, prawie wszystkie immunosupresanty wspomagają
rozwój raka. Wiele innych leków, jak te stosowane przy alergiach,
jest zaliczanych do rakotwórczych.
Źródłem tej patologii jest syntetyczne pochodzenie składników
tworzonych drogą chemiczną, a nie ekstrahowanych z naturalnych
substancji. Ludzki organizm nie rozpoznaje ich i nie potrafi ich
skutecznie neutralizować i eliminować. Większość tych leków
uszkadza DNA komórek, tym samym zapoczątkowując procesy
nowotworowe. Parę lat po wprowadzeniu leków na obniżenie
cholesterolu — statyn — ukazała się publikacja w „Journalof
the American Medical Association" z 2006 roku wskazująca, że
wszystkie leki z tej grupy są rakotwórcze. Badania te były
prowadzone na zwierzętach. Badania sponsorowane przez ich
producentów starały się to zdementować. Ostatnio nawet zaczyna
się promować statyny do prewencji raka, pomimo wielu badań
klinicznych przeczących temu.
Czy
leki estrogenowe to też przykład „synergii marketingowej"?
-
Leki estrogenowe oferowane są milionom młodych kobiet w formie
hormonalnych środków antykoncepcyjnych, a kobietom dojrzałym — w
formie hormonalnej terapii zastępczej jako zapobiegającej
osteoporozie i objawom menopauzy. Od 1941 roku jest wiadomo, że
estrogen zwiększa ryzyko rozwoju raka. Pobudza m.in. działanie
enzymów trawiących kolagen, które wspomagają wzrost i rozwój
komórek rakowych. Długookresowe przyjmowanie takich leków zwiększa
ryzyko form raka zależnych od estrogenów: piersi, macicy, szyjki
macicy, jajników. Potwierdziły to badania Narodowego Instytutu
Zdrowia w USA (NIH) na ponad 16 tys. kobiet biorących estrogenową
terapię zastępczą. W tej mierze rynek leków estrogenowych napędza
rynek leków przeciwnowotworowych.
Jak
udało się przemysłowi farmaceutycznemu zmonopolizować biznes
raka?
-
Ogromna potęga finansowa i ogromne lobby. To największy i
najbardziej dochodowy biznes inwestycyjny na świecie. A spośród
wszystkich sprzedawanych leków farmaceutycznych leki onkologiczne są
tymi, których sprzedaż przynosi największe zyski. Np. zysk ze
sprzedaży tych leków za sam 2010 rok wyniósł aż 56 miliardów
dolarów!
Lekceważenie
naturalnych terapii nie tylko uderza w nasze zdrowie, ale i w budżety
państw. Jak wygląda biznes raka w Polsce?
-
Leki stanowią 27 procent budżetu służby zdrowia. Szczególnie
wysoki jest wzrost wydatków na leki onkologiczne — 49 procent i
krwiotwórcze — 21 procent, z których wiele stosuje się właśnie
u chorych na raka. Zapotrzebowanie na leki onkologiczne w ciągu
sześciu lat — od 2006 do 2010 roku — wzrosło na świecie o 232
proc.
Czasem
się słyszy, że wręcz brakuje chemioterapeutyków. O co tu chodzi?
-
Jak zwykle chodzi o zyski. Leki o wygasłych patentach są tańsze i
nie przynoszą zysków, więc albo się je minimalnie modyfikuje —
podnosząc ogromnie cenę — lub płaci firmom produkującym te leki
o wygasłych patentach, by zaniechały ich produkcji na jakiś czas.
Na przykład koszt paclitaxelu to 312 dolarów, podczas gdy podobny,
ale patentowy lek abraxane kosztuje 5824 dolarów za dawkę;
doxorubicin to 120 dolarów za jedną dawkę, ale liposomalny
doxorubicin to już 5789 dolarów — a zmodyfikowano tu tylko sposób
przenikania leku do komórki.
„International
Herald Tribune" z marca 2003 roku zacytowała wypowiedź
dyrektora koncernu farmaceutycznego wprowadzającego nowy lek na
rynek: „Pierwsza tragedia — to jeżeli lek spowoduje śmierć.
Druga tragedia — to jeżeli uzdrowi ludzi. Prawdziwie dobre leki to
są te, które muszą być wciąż używane i to przez długi, długi
czas". Nawet tego się nie ukrywa
-
To jest przemysł inwestycyjny napędzany zyskami udziałowców.
Wyleczenie chorób to cel drugoplanowy. Rynkiem zbytu dla tego
przemysłu jest nasze ciało, ale nie wtedy, kiedy jesteśmy zdrowi,
tylko wtedy, kiedy jesteśmy chorzy. Dlatego około 80 procent leków
działa nie na przyczyny chorób, ale na symptomy. Jak długo ludzie
i pacjenci będą tolerować taki stan rzeczy i działanie przeciwko
ich własnym interesom, tak długo będzie ten stan kontynuowany.
Edukacja w dziedzinie zdrowia jest kluczem do zmian.
Piszecie
w książce Zwycięstwo nad rakiem — Pani i dr Rath — że aby
zrozumieć skutki działania biznesu z chorób, trzeba przeanalizować
historię przemysłu chemiczno-farmaceutycznego związanego z obiema
wojnami światowymi.
-
Niesławny IG Farben — kartel
farmaceutyczno-chemiczny — to przykład udziału biznesu w
nieetycznej, a nawet zbrodniczej działalności. Został on
rozwiązany i aż 24 dyrektorów IG Farben stanęło przed Trybunałem
Norymberskim. Kilku z nich skazano za zbrodnie przeciwko ludzkości.
Wśród nich był Fritz Ter Meer, dyrektor jednej z firm, członek
zarządu IG Farben, członek partii nazistowskiej i Ministerstwa
Wojny III Rzeszy. Proszę sobie wyobrazić, że szef największej
firmy farmaceutycznej, lider przemysłu, który się przedstawia jako
służący ludzkości, został skazany za zbrodnie przeciw ludzkości.
Ale
chyba jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że zbrodniarz wojenny,
skazany przez Trybunał, po wyjściu na wolność został w roku 1956
prezesem tej samej firmy farmaceutycznej!
-
Nie tylko on jeden, historia wskazuje, że wielu aktywnych działaczy
firm w ramach IG Farben powróciło na kierownicze stanowiska w
swoich macierzystych firmach. Nasze podręczniki historii informują,
że śmiertelne w skutkach eksperymenty medyczne w obozach
koncentracyjnych były przeprowadzane przez psychopatów. Ale
dokumenty Trybunału Norymberskiego ukazują odmienny obraz.
Większość eksperymentów nie stanowiła pojedynczych
„doświadczeń", lecz była częścią badań na ludziach na
dużą skalę. Lekarzami przeprowadzającymi te eksperymenty nie byli
wyłącznie członkowie SS, lecz także profesjonalni badacze leków
farmaceutycznych, czasem nawet lekarze bezpośrednio zatrudnieni i
opłacani przez niemieckie firmy farmaceutyczne. Leki były
dostarczane z tych firm bezpośrednio do obozów, a wyniki często
śmiertelnych w skutkach eksperymentów raportowane były
bezpośrednio do zarządów tych koncernów. Zastanawiające jest,
ile wysiłku włożono w to, by te fakty były pogrzebane przez ponad
pół wieku. Wszystkie te informacje i dokumenty dostępne są
obecnie online pod adresem: http://www.profit-over-life.org.
W
tym samym 1956 roku powołano Komisję Europejską. Łączycie ją z
polityką firm farmaceutycznych. Dlaczego?
-
Pierwszym
przewodniczącym Komisji Europejskiej został Walter Hallstein,
nazistowski prawnik, mianowany później głównym architektem
brukselskiej Unii Europejskiej. Przez następnych 10 lat, kierując
administracją składającą się z kilku tysięcy biurokratów,
realizował plan utworzenia „centralnego biura kartelu",
operującego poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolą. O
ile członkowie Parlamentu Unii Europejskiej są wybierani w wyborach
powszechnych przez 500 milionów Europejczyków, o tyle Komisja
Europejska działa z nadania. Ma do swej dyspozycji 54 tys.
zawodowych technokratów i urzędników działających w ramach
brukselskiej UE bez żadnych demokratycznych wyborów. Na każdego
wybranego członka Parlamentu przypada 80 biurokratów Komisji
trzymających ich pod kontrolą, reprezentujących interesy
korporacji. Jednym z kluczowych celów Komisji była protekcja
wielomiliardowych rynków zbytu na leki farmaceutyczne poprzez
zdelegalizowanie naturalnych metod kontroli zdrowia.
Polityczna
ochrona patentów?
-
Do swojej dyspozycji Komisja ma różne ciała. Jedna z nich to
Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Ustanawia on
restrykcje dla naturalnych terapii pod pretekstem tzw. regulacji. Jak
EFSA reguluje żywność? Na przykład dyrektywa suplementów diety z
2002 roku wprowadza restrykcje w dopuszczaniu składników
naturalnych i ogranicza ich dawki w suplementach diety. By ukryć
właściwe cele tych przepisów, utrzymuje się, że maksymalne dawki
składników ustalane są w oparciu o metody naukowe w procesie tzw.
naukowej ewaluacji ryzyka. Tymczasem większość tych proponowanych
metod jest bezpodstawna lub całkowicie nienaukowa. Dowodzą tego
m.in. statystyki w USA, gdzie suplementy nie są regulowane i są
stosowane przez 68 procent społeczeństwa. Według „Annual Report
Clinical Toxicology" 2008, 46, 927-1057, z powodu stosowania
leków zanotowano w tym jednym roku prawie 50 tys. zgonów — w roku
2010 to już ponad 82 tys. zgonów — a życie blisko 320 tys. osób
było zagrożone. Ile osób zmarło w tym czasie z powodu stosowania
suplementów? Zero. To jest problem i o tym trzeba mówić, a nie o
tym, że witaminy są niebezpieczne.
Inny
przykład to dyrektywa produktów tradycyjnych ziół medycznych z
2004 roku. Wymaga ona, by wszystkie produkty zielarskie przechodziły
bardzo kosztowne procedury rejestracji. Oczywiście mniejsze firmy
nie są w stanie tych rejestracji przeprowadzić. Zioła bez licencji
będą zabronione i usunięte z rynku. A przecież są to te same
związki, które były legalnie dostępne w Europie od
dziesięcioleci, nie powodując żadnych niepożądanych skutków dla
zdrowia całych populacji. A co firmy farmaceutyczne robią w tym
czasie? Pracują nad wyizolowaniem substancji aktywnych z tych ziół
i ich chemiczną modyfikacją, aby mieć na nie wyłączność
patentową. W ten sposób zastępowane są skuteczne, bezpieczne i
niedrogie metody ochrony zdrowia przez kosztowne, bo patentowane, i
niebezpieczne leki chemiczne o skutkach ubocznych.
Kolejna
regulacja — z 2006 roku dotycząca związku pomiędzy zdrowiem a
pożywieniem — zabrania wszelkich sugestii lub powiązań między
pożywieniem lub jego składnikami a specyficznymi korzyściami dla
zdrowia, nawet jeśli istnieją naukowe dowody na taki związek.
Stwierdzenia, że np. płatki owsiane pomagają obniżyć
cholesterol, muszą być autoryzowane przez Komisję Europejską.
Ile
razy przemysł farmaceutyczny pozywał Was do sądu? Chyba żadne
odkrycie w dziedzinie naturalnej terapii raka nie było tak zwalczane
jak Wasze.
-
Niezliczone razy - dokumentacja tych procesów zajmuje wszystkie
półki w dużym pokoju u naszych adwokatów. Większość to
personalne ataki na doktora Ratha, przez które opozycja stara się
go zniszczyć i zmusić do milczenia. Za każdym razem dowody, jakie
przedstawiliśmy, i fakty obroniły nas.
Jakie
są ekonomiczne i polityczne konsekwencje epidemii raka?
-
Według Światowego Forum Ekonomicznego z 2011 roku roczny koszt raka
i innych nieinfekcyjnych chorób osiągnie w 2030 roku 47 bilionów
dolarów. To trzykrotna wartość produktu krajowego brutto całej
Unii Europejskiej. Bogactwa niektórych firm są trudne do
wyobrażenia — na przykład firma Pfizer może kupić Polskę.
Polityczne
konsekwencje przy nakręcaniu spirali kosztów to ruina gospodarcza
państw prowadząca do międzynarodowego kryzysu gospodarczego, a w
konsekwencji politycznej dyktatury UE. Grecja to dopiero początek.
Inne kraje czekają w kolejce: Irlandia, Włochy, Portugalia,
Hiszpania. Wysysanie gospodarek trwa. Ameryka też przeżywa kryzys.
Barak Obama zrozumiał, że najlepszym sposobem, by zmniejszyć
deficyt, jest zmniejszenie kosztów opieki zdrowotnej, o czym
powiedział w mar cu 2009 roku. Kluczem do niezależności
ekonomicznej społeczeństw jest koniec biznesu z chorób.
O
ile można by zmniejszyć koszty opieki zdrowotnej państw, gdyby
zamiast drogich opatentowanych leków refundować naturalne terapie
-
Można i to znacznie. Kilka lat temu renomowana na skalę
międzynarodową grupa konsultacyjno-badawcza w zakresie narodowej
polityki i usług w dziedzinie zdrowia - The Lewin Group z Wielkiej
Brytanii - ogłosiła wyniki badań w tej dziedzinie. Wykazały one
między innymi, że w USA przez suplementację wapnia
i witaminy D u
seniorów można by zapobiec około 776 tys. hospitalizacji z powodu
złamań stawu biodrowego, co równałoby się oszczędnościom ponad
16 miliardów dolarów w skali pięciu lat. Podobnie oszczędności
związane z braniem 400 mcg kwasu foliowego przez kobiety w okresie
rozrodczym wyniosłyby około 334 milionów dolarów już w pierwszym
roku ich stosowania. Suplementacja kwasów omega-3 przez osoby
starsze prowadziłaby do zaoszczędzenia około 43 miliardów poprzez
zmniejszenie ryzyka zawałów serca i związanych z tym kosztów. Są
to duże sumy, które mogą być przekazane w budżecie państw na
poprawę rynku pracy, edukacji i wiele potrzebnych celów. Stosowanie
naturalnych terapii prowadzi również do znacznego zmniejszenia
nowych chorób i hospitalizacji wynikających z działań ubocznych
leków przepisywanych na receptę. Jest to po chorobach serca, raku i
udarach mózgu czwarta przyczyna śmierci. Tej przyczynie możemy w
znacznym stopniu zapobiec, jeśli jesteśmy tego faktu świadomi i
zaczniemy działać, by to zmienić. Ten problem dotyka nas
wszystkich, niezależnie od zajmowanego stanowiska, wieku i stanu
majątkowego, dotyczy każdego podchodzącego z receptą do okienka w
aptece.
Walter
Last, jeden z naukowców, zwolennik naturalnych terapii, proponuje,
by zakazać finansowania przez firmy farmaceutyczne szkolnictwa
medycznego oraz stosowania marketingu i reklamy ukierunkowanej na
pacjentów i lekarzy. Przy takiej polityce traci przecież autorytet
lekarza.
-
Świadome
tego środowisko medyczne zaczyna protestować.
Dr
Catherine D. DeAngelis,
która była przez wiele lat redaktorem naczelnym najbardziej znanego
pisma medycznego — „Journal of the American Medical Association",
napisała: „Wpływy,
jakie firmy produkujące leki - te bazujące na zyskach - mają na
każdy aspekt medycyny, są tak przejrzyste, że trzeba być głuchym,
ślepym lub głupim, by tego nie widzieć".
Pod presją zrezygnowała z tego stanowiska w 2011 roku, ale w
dalszym ciągu pracuje w John Hopkins School of Public
Health.
Również była redaktorka naczelna „New England Journal of Medicine", a obecnie wykładowca na Uniwersytecie Harvarda — dr Marcia Angell jest znana z ostrej krytyki działania przemysłu farmaceutycznego. Przedstawiła ją w znanej książce „Prawda o firmach farmaceutycznych — jak nas oszukują i jak możemy temu przeciwdziałać", jak i w wielu innych publikacjach i wypowiedziach Jak widać, ten ruch sprzeciwu istnieje, i to również wśród prominentów medycyny.
Również była redaktorka naczelna „New England Journal of Medicine", a obecnie wykładowca na Uniwersytecie Harvarda — dr Marcia Angell jest znana z ostrej krytyki działania przemysłu farmaceutycznego. Przedstawiła ją w znanej książce „Prawda o firmach farmaceutycznych — jak nas oszukują i jak możemy temu przeciwdziałać", jak i w wielu innych publikacjach i wypowiedziach Jak widać, ten ruch sprzeciwu istnieje, i to również wśród prominentów medycyny.
Profesor
Zygmunt Baumann powiedział, że wojna z kłamstwem jest nie do
wygrania [a
sam kłamie nt. swojej przeszłości - przyp. TAW],
a jako socjolog obserwuje zanik społecznych mechanizmów dochodzenia
do prawdy. Czy wierzy Pani w to, że uda się przekonać
społeczeństwa i rządy do naturalnych terapii?
-
To wszystko zależy od ludzi. My kontynuujemy nasze działania i
szerzymy informacje i edukację. Strona organizacji World Health
Alphabetization: http://www.wha-www.org stanowi otwarte źródło
internetowe, dzięki któremu każdy może wziąć udział w
zdrowotnym kursie edukacyjnym online. W języku polskim takie kursy
są dostępne na stronie Koalicji
Doktora Ratha w Obronie Zdrowia: www.dr-rath-koalicja.pl.
Udostępniliśmy
również w języku polskim nowy program interakcyjny BodyXQ — w
internecie: eu.bodyxq.org oraz jako aplikacje na iPada czy iPhone'a.
Pozwala on w trójmiarowym formacie zajrzeć w głąb naszego serca,
zobaczyć, jak naturalne składniki odżywcze pomagają w jego
funkcjach, np. normalizacji ciśnienia krwi, czy też w kontroli
rozwoju raka. Nasza książka Zwycięstwo nad rakiem jest impulsem i
motywacją do tego, aby teraz ludzkość skorzystała z szansy
realizacji prawa do życia w świecie bez raka. Gdyby nie było
odważnych ludzi, Ziemia byłaby wciąż płaska i mur berliński
stałby nadal.
Rozmawiała Katarzyna Lewkowicz-Siejka
Określenie mikroelementy dr Niedzwiecki stosuje w szerszym znaczeniu, niż przyjęto w Polsce. Rozumie przez to wszystkie substancje, których nasz organizm potrzebuje w mniejszych ilościach: witaminy, minerały, pierwiastki śladowe, aminokwasy, polifenole i inne substancje roślinne. Za makroelementy uznaje się w tym kontekście węglowodany, białka i tłuszcze. [Artykuł pochodzi z miesięcznika „Znaki Czasu" 2/2013].
Rozmawiała Katarzyna Lewkowicz-Siejka
Określenie mikroelementy dr Niedzwiecki stosuje w szerszym znaczeniu, niż przyjęto w Polsce. Rozumie przez to wszystkie substancje, których nasz organizm potrzebuje w mniejszych ilościach: witaminy, minerały, pierwiastki śladowe, aminokwasy, polifenole i inne substancje roślinne. Za makroelementy uznaje się w tym kontekście węglowodany, białka i tłuszcze. [Artykuł pochodzi z miesięcznika „Znaki Czasu" 2/2013].
W razie pytań jak i również doboru suplementów i dawek proszę o kontakt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz